Pierwszy strunobeton w praktyce – rozmowa z Pawłem Jabłońskim
Paweł Jabłoński pracuje w Zbych-Pol & Mobet od 2017 roku na stanowisku Starszego Majstra Produkcji Sprężonej. Jego doświadczenie pracy w prefabrykacji sięga jeszcze ubiegłego wieku. Był pierwszym, który po otwarciu nowej hali uczył pracowników produkcji elementów sprężonych, korzystając z doświadczenia zdobytego w poprzednich zakładach prefabrykacji. Zapraszamy do przeczytania wywiadu.
Paweł, na początku naszej rozmowy powiedz, za co jesteś odpowiedzialny w pracy jako Starszy Majster Produkcji Elementów Sprężonych i jak zaczęła się Twoja przygoda z prefabrykacją?
– Jestem odpowiedzialny za produkcję i za organizację pracy w naszej najnowszej hali. Produkujemy elementy sprężone, słupy, belki żelbetowe. W prefabrykacji pracuje od 1998 roku. Zanim trafiłem do firmy Zbych-Pol & Mobet w 2017 roku, pracowałem jeszcze w dwóch zakładach prefabrykacji. Stanowiska były różne, byłem tzw. prowadzącym, ale pracowałem też na kontrakcie jako pracownik fizyczny.
Jak w ogóle trafiłeś do naszej firmy?
– Trafiłem tutaj z polecenia kolegi, który wcześniej również pracował w tej samej firmie zajmującej się prefabrykacją. Zaczął pracę parę miesięcy wcześniej. Powiedział mi: „Przyjedź, zobaczysz”. Więc przyjechałem, zobaczyłem i jestem tutaj już 7 lat.
Przyszedłeś tutaj w momencie, gdy Zbych-Pol & Mobet zakończył budowę hali nr 5, na której powstają elementy sprężone. Wiem, że miałeś swój udział w uruchomieniu produkcji tych elementów.
– To prawda, znałem się na tym, ponieważ robiłem już to w poprzednim zakładzie pracy. Zebrałem doświadczenie i znałem każdy etap dotyczący produkcji elementów strunobetonowych. Od razu po moim przyjściu wyprodukowaliśmy pierwsze dźwigary dachowe. Na początku przyuczałem innych pracowników. Wymagało to na pewno posiadania odpowiedniej wiedzy, doświadczenia, przestrzegania procedur, zachowania kolejności prac. Wiedziałem co robię, bo robiłem to wcześniej i nie było to dla mnie trudne.
Co jest zatem najtrudniejsze w pracy na Twoim stanowisku?
– Długo by wymieniać (śmiech). A tak na poważnie, czasami produkujemy bardzo skomplikowane elementy, które posiadają wiele detali, przy tym są bardzo czasochłonne, a nie ma co ukrywać – presja czasu to nieodzowny element pracy w produkcji prefabrykatów.
A z perspektywy majstra/kierownika – chciałbym zapytać Cię o czynnik ludzki. Wiele osób w poprzednich wywiadach podkreślało, że właśnie praca z ludźmi jest dość specyficzna i trzeba umieć sobie z tym radzić.
– Praca z ludźmi na pewno jest czasami specyficzna, ale przede wszystkim odpowiedzialna. Powiedziałbym nawet, że w tej chwili mamy czasy pracownika. Nie chciałbym tego źle określić, ale widać, że ludzie chcieliby dobrze zarabiać, ale już niekoniecznie chcą by miało to odzwierciedlenie w wykonywanej pracy. Ja jednak mam to szczęście, że w naszej hali są osoby, którym chce się pracować. Nie jest to praca łatwa, jest to praca wymagająca wielu poświęceń, nieraz pracy fizycznej. Generalnie, ja sam nie zaczynałem tutaj jako majster, tylko jako zwykły pracownik, więc też łatwiej było mi później znaleźć wspólny język z innymi. Charakterystyka tej pracy jest też taka, że jako majster, szczególnie w okresie urlopowym, nie stanę, nie będę siedział z założonymi rękoma, tylko muszę zakasać rękawy i pracować razem z ludźmi. Tego się nie boję, nie bałem i nie będę bał. W momencie, kiedy należy pomóc, to trzeba po prostu pomóc.
Czy w tej pracy występują jakieś zagrożenia?
– Przede wszystkim podczas naciągu elementów. Wtedy są zabezpieczenia, nie wolno się nigdzie poruszać, oprócz miejsc do tego wyznaczonych. Nie było u nas poważniejszych wypadków, ale znam przykład mojego kolegi, któremu podczas pracy w innym zakładzie lina przebiła nogę na wylot. Stało się to wskutek niezałożenia pewnego zabezpieczenia. Został zabrany do szpitala helikopterem. To są bardzo potężne siły naciągu, więc nie ma z tym żartów i w żaden sposób nie można ignorować sygnałów świetlnych i dźwiękowych, które są zamontowane w naszej hali i działają podczas wykonywania naciągu lin.
A jest coś, co lubisz w tej pracy?
– Jakbym czegoś nie lubił to bym nie pracował (śmiech). Bardzo lubię w tej pracy wyzwania i im większe, tym lepiej się z tym czuje. Zawsze jest coś nowego. W tym momencie produkujemy belki mostowe MG-T, a odkąd pracuję w prefabrykacji od 1998 roku jeszcze nigdy wcześniej tego nie robiłem. Będziemy w niedługim czasie produkować jeszcze większe elementy, o masie blisko 100 ton i to jest naprawdę fajne. Nowe rodzaje mostów i pierwszy raz robię je właśnie w Zbych-Pol & Mobet.
Na koniec zapytam, jakie są Twoje zainteresowania, czy posiadasz jakieś pasje?
– Moją największą pasją jest wędkarstwo i udało mi się zarazić tym mojego syna. Wspólnie razem wyjeżdżamy, jak tylko pojawia się możliwość i czas. Mamy ulubione miejsca na spinningowanie i karpiowanie. Ja pracuję, syn się uczy, więc nie zawsze jest ten czas. Staramy się jednak dość regularnie wędkować, a w planach mamy też udział w zawodach wędkarskich. Syn mnie do tego gorąco namawia.
Dojeżdżasz do pracy z Poznania?
– Tak, ale nie codziennie. Dzielę tydzień na pół, gdy przyjeżdżam w poniedziałki, to w środy staram się spotkać z rodziną. Moje życie w delegacji ciągnie się od wielu lat. Jesteśmy już do tego przyzwyczajeni, ale czynię teraz starania by pojawiać się w domu częściej. Być może już wkrótce uda mi się już zrealizować mój założony cel. Muszę przyznać, że jestem typowym domatorem.