Zbych-Pol & Mobet to synonim jakości – rozmowa z Dyrektorem Operacyjnym ZP&M Grzegorzem Gepertem

Zapraszamy do przeczytania rozmowy z osobą, która spina klamrą pracę wszystkich działów firmy Zbych-Pol & Mobet Grzegorzem Gepertem – Dyrektorem Operacyjnym. Z wywiadu dowiecie się od kiedy rozpoczęła się przyjaźń Grzegorza z szeroko rozumianą budowlanką i prefabrykatami, a także w jaki sposób firma z Mogilna wyróżnia się na tle konkurencji w branży prefabrykatów.

Grzegorz, pracę w Zbych-Pol & Mobet rozpocząłeś na początku stycznia 2020 roku i miałeś już za sobą spory bagaż doświadczeń jeżeli chodzi o pracę w branży prefabrykatów. Jak wyglądały Twoje początki?

– Pierwszą pracę rozpocząłem jeszcze na etapie studiów. Studiowałem na dwóch kierunkach i na czwartym roku podjąłem pracę w Tczewie, w firmie zajmującej się produkcją podzespołów elektronicznych. To było 50 minut drogi od mojego miejsca zamieszkania, a wtedy mieszkałem jeszcze w Sopocie (obecnie Grzegorz Gepert mieszka w Gdańsku – przyp. red).  Firma zajmowała się produkcją płytek scalonych, które na pewno wiele osób kojarzy chociażby z wnętrza pilotów do telewizorów. Pracowałem tam w dziale zakupów. Początkowo byłem praktykantem i asystentem. Po dwóch latach przyszedł czas na kolejny etap i rozpocząłem pracę w firmie Skanska, gdzie realizowaliśmy kontrakt na autostradę A1, w sumie na 91-kilometrowym odcinku. Tam również byłem odpowiedzialny za zakupy, ale i kilka innych obszarów. Ten odcinek autostrady był podzielony na 6 sekcji i ja odpowiadałem za koordynację zakupów na 3 z nich. To była moja pierwsza przyjaźń z szeroko pojętą budowlanką i prefabrykatami. W Skanskiej pracowałem w sumie 3 lata i stamtąd trafiłem już na dłużej do Budimexu. Brałem udział w negocjacjach przy bardziej skomplikowanych tematach, między innymi byłem członkiem zespołu negocjacyjnego budowy spalarni nowej generacji w Wilnie. Duży temat. Byłem też mocno zaangażowany w kolej.

Po 12 latach pracy w firmie Budimex przyszedł czas na kolejny etap i zostałeś Dyrektorem Operacyjnym w naszej firmie. Jak do nas trafiłeś?

– Pracując w Budimexie jednym z moich dostawców był Zbych-Pol & Mobet. Znałem się wcześniej zarówno z Dyrektorem ds. produkcji Tomaszem Wichłaczem, jak również z naszym Członkiem Zarządu Krystianem Szczęsnym. Razem negocjowaliśmy i kupowaliśmy od nich prefabrykaty. Miałem poczucie, że to fajni ludzie i biła od nich bardzo pozytywna energia. Wiedziałem już wtedy, że Zbych-Pol & Mobet był synonimem jakości. Produkt i podejście do klienta było na najwyższym poziomie.  W branży mówiło się i mówi nadal: „Prefabrykaty od Zbych-Pol to jest to. To jest jakość”. No i przyszedł taki dzień, że stwierdziłem, że moja przygoda w Budimexie dobiega końca. Pojawiło się kilka opcji i zwyciężyła „opcja Zbych-Polowa”.

Do pracy dojeżdżasz z Gdańska. Nie jest to dla Ciebie swego rodzaju utrudnienie?

– Nie, dlatego, że wcześniej bardzo dużo jeździłem po różnego rodzaju kontraktach, po budowach, na terenie całej Polski. Jeździłem, bo uważam, że biznesu nie można zrobić bez relacji z ludźmi, a relacji z ludźmi nie można nawiązać nie rozmawiając z nimi „face to face”. Jeździłem i rozmawiałem z inżynierami. Nikt tego ode mnie nie oczekiwał, ale te wyjazdy procentowały. Było zupełnie inaczej, niż gdybyśmy znali się tylko telefonicznie czy mailowo. Budowaliśmy prawdziwe relacje. A jeżeli chodzi o sam dojazd, jest dla mnie tylko i wyłącznie narzędziem pracy.

Tak jak wspomniałem wcześniej, w Zbych-Pol & Mobet pracujesz jako Dyrektor Operacyjny. Jakbyś mógł opowiedzieć, czym zajmujesz się na tym stanowisku. W Budimexie jak sam mówiłeś, zajmowałeś się wieloma kwestiami, więc pewnie i przez to doświadczenie praca na stanowisku Dyrektora Operacyjnego wydaje się skrojona pod Ciebie. 

– Tutaj faktycznie zajmuje się wieloma, różnymi rzeczami. Tak naprawdę zaczęło się od profesjonalizacji naszej firmy, układania procesów. Różne czynności, które były wykonywane u nas, były rozproszone po różnych działach. Pewne kwestie trzeba było po prostu poukładać. Wcześniej Dział Sprzedaży był u nas mocno rozproszony i np. swój udział w sprzedaży miał też Dyrektor Produkcji. Takie układanie procesów pokazywało nowe zapotrzebowania. Pojawiła się między innymi potrzeba powstania komórki marketingowej. Wprowadzenie nowych procesów, wymusiło też pewne zmiany kadrowe. Pojawiły się nowe twarze, z nowymi pomysłami i co za tym idzie – nowi klienci. Przed nami jeszcze wiele wyzwań, z wykorzystaniem narzędzi, które już mamy. Firma cały czas się rozwija, my się rozwijamy, a ja się uczę.

Jesteś też można powiedzieć takim łącznikiem między poszczególnymi działami. 

– Spinam tę całą pracę. Robię to, co jest potrzebne. Bezpośrednio nie zarządzam zakupami, produkcją, utrzymaniem ruchu, logistyką czy sprzedażą. Od tego są dyrektorzy poszczególnych działów, kierownicy. Ja ich wspomagam. Jesteśmy na tyle małą firmą, rodzinną, że jeżeli ktoś zna klienta to naturalne jest, że wspiera dział handlowy w pozyskaniu kontraktu. Ja, jak mówiłem, jestem osobą spinającą to wszystko, łącznikiem, aby to wszystko sprawnie działało, aby był lepszy przepływ informacji, aby rozwiązywanie problemów następowało sprawniej.

Powszechnym zjawiskiem jest też, że każdy widzi tylko to, co jest w jego środowisku. Moja perspektywa jest inna, szersza. Ja na przykład już dzisiaj zastawiam się co my będziemy produkować w IV kwartale tego roku. Inni ludzie, zarządzający częścią tego procesu, widzą wszystko w krótszej perspektywie. Oni planują co będą robili jutro, za tydzień, za miesiąc. Ja jestem od myślenia długofalowego. Ponadto odpowiadam za kontakt z podmiotami zewnętrznymi, z którymi na co dzień współpracujemy. W ramach tych zewnętrznych działań rozwijamy też współpracę z uczelniami np. Politechniką Bydgoską.

Co jest najtrudniejsze w pracy na tym stanowisku?

– Praca z ludźmi. Człowiek. To jest walka interesów poszczególnych działów firmy, a ja jako Dyrektor Operacyjny muszę nad tym zapanować i spojrzeć na to nieco z boku. To są różne charaktery, rozmaite temperamenty. Praca z ludźmi to jest duże wyzwanie.

A jaki masz na to sposób, jakie jest Twoje podejście?

Przede wszystkim należy zachować spokój, kierować się szczerością, relacjami, które wcześniej zostały zbudowane. Ważne jest rozgraniczenie problemu od człowieka. Nie rozmawiamy o tym, że ten człowiek jest dzisiaj zdenerwowany, tylko, że on ma problem i trzeba mu pomóc. Rozwiązywanie problemów to nasz wspólny interes. Nie można umywać od tego rąk. Jeżeli jest jakiś problem w jakimkolwiek innym dziale – siadamy wspólnie do rozmów.

Czym Twoim zdaniem Zbych-Pol & Mobet góruje nad konkurencją?

– Nie jesteśmy korporacją. Jesteśmy firmą rodzinną, wszyscy się znamy, tutaj nikt nie jest anonimowy. Tworzymy prefabrykaty z zaangażowaniem i pasją. Nasze produkty są dobre jakościowo. Po drugie, tutaj każdy myśli o tym jak zadowolić klienta. Po trzecie, mało kto w tej firmie pracuje w normie godzinowej, zupełnie bez żadnego przymusu. Tutaj widać zaangażowanie każdego człowieka. Mamy oddanych lokalnych, wieloletnich, pracowników, często znamy ich z imienia i nazwiska, znamy całe rodziny. Tu nie ma anonimowości. Poza tym, jesteśmy bardzo elastyczni. Pomiędzy tym co my kontraktujemy, a co my wywozimy, po drodze jest wiele zmian, ale na początku i na końcu zawsze jest klient.

Co powiedziałbyś osobom, które chciałyby dołączyć do naszego zespołu? 

– Powiem im to, co wiem, w co wierzę i co zawsze głośno mówiłem o firmie Zbych-Pol & Mobet.  Ze względu na to, że jest to firma rodzinna, z zaangażowanym zespołem, to jest to firma, w które przyjaźnie się pracuje, na relacjach. Jest to firma, w której bardzo wiele można się nauczyć. I wreszcie – jest to firma, w której otwarta jest przestrzeń na przedstawianie swoich pomysłów. Każdy, kto tu przyjdzie może przedstawić swój pomysł. Mamy zresztą przykłady, takie jak Program Inicjatyw Pracowniczych czy Budżet Pracowniczy. To obrazuje, że człowiek ma u nas głos. Może przyjść, powiedzieć coś pozytywnego, negatywnego i dać rozwiązanie. Jeżeli przyjdzie do nas absolwent lub doświadczony pracownik, to może przyjść tu z otwartą głową, pokazać co chce robić, zaplanować swoją własną ścieżkę kariery. Awanse wewnętrzne są u nas częste. Poza tym, mamy tutaj naprawdę fajnych ludzi, świetną atmosferę i stabilną firmę na polu finansowym.

Na koniec – co lubisz robić prywatnie, masz jakieś pasje?

– Tego czasu prywatnego wbrew pozorom nie mam dużo, ale to nie jest wymówka. Ja uważam, że jeżeli ktoś chce, to będzie potrafił sobie ten czas zorganizować. Bardzo dużo czasu spędzam z moją rodziną, może nie tak dużo jakbym chciał, ale ten czas jest spędzony dobrze. Bardzo lubię też ruch fizyczny, bardzo lubię sport. Cieszę się, że mój syn ma taką samą potrzebę, więc wiele rzeczy robimy po prostu wspólnie. Sam osobiście też bardzo lubię jeździć na nartach czy żeglować.

Poza sportem – bardzo lubię pracę w moim ogródku. Kocham też spędzać czas ze zwierzętami, mam 3 koty i psa. One wprowadzają takie domowe ciepło.

Czytam książki, a to w szczególności, gdy jestem w Mogilnie, wieczorami. W Mogilnie też biegam. Najczęściej wokół jeziora, dalej przy Klasztorze, wracam miastem obok dwóch Biedronek i udaję się do hotelu. Łącznie moja stała trasa po Mogilnie liczy 5 km.