Pracował w betoniarni od 1983 roku

Pracę zaczynał w Przedsiębiorstwie Produkcji Pomocniczej i Montażu Budownictwa Rolniczego w Bydgoszczy, zakład nr 6 w Mogilnie. W tym samym miejscu przy ul. Betonowej, gdzie obecnie działa Zbych-Pol & Mobet. Mimo zmieniającego się na przestrzeni lat właścicielstwa – nie zmieniał pracy. Mowa o Tomaszu Haberlińskim – Kierowniku Magazynu Wyrobu Gotowych, który 12 stycznia 2024 roku przeszedł na zasłużoną emeryturę. Zapraszamy do przeczytania wywiadu.

Panie Tomaszu, pracę w betoniarni w Mogilnie zaczynał Pan w maju 1983 roku, a więc ponad 40 lat temu. Początkowo było to przedsiębiorstwo państwowe. Jak to właściwie było? I jak wyglądała Pana praca w tym przedsiębiorstwie? 

– Na początku było to Przedsiębiorstwo Produkcji Pomocniczej i Montażu Budownictwa Rolniczego w Bydgoszczy. Zakład nr 6 w Mogilnie. Przyszedłem tutaj do pracy na stanowisko dyspozytora transportu wewnętrznego. Praca moja polegała na wywiadach transportowych. Był to system 3-zmianowy po 8 godzin. My mieliśmy pracę 2-zmianową jeżeli chodzi o dyspozytorów transportowych, ja i Wojtek [nazwisko znane redakcji]. Pracowaliśmy w zmianach od 6:00 do 14:00 i od 14:00 do 22:00. O godzinie 22:00, tej zmianie nocnej zostawialiśmy dyspozycję co mają robić i brygadzista nadzorował resztę prac brygady. Ich praca w nocy polegała na załadunku wagonów kolejowych, było ich tu całkiem sporo, mieliśmy tutaj przecież własną bocznicę. Ta brygada nocna woziła także elementy dla wchodzących na pierwszą zmianę, na magazyny wyborów gotowych. Wtedy było zatrudnionych sporo ludzi, nawet więcej niż teraz, kiedyś mi się taka liczba przewinęła – 300 osób.  

I co się później stało?  

– W pewnym momencie mniejsze zakłady przedsiębiorstwa zaczęły odłączać się od głównego zakładu w Bydgoszczy. Przedsiębiorstwo miało w sumie 7 mniejszych zakładów, m.in. w Rypinie, Sępólnie, Bydgoszczy i Mogilnie. W efekcie powstało samodzielne przedsiębiorstwo w Mogilnie – Mobet Mogilno – w latach 1995/1996. Później powstała spółka pracownicza Mobet Sp. z o.o. z prywatnym inwestorem z Inowrocławia. Pełniłem tam funkcję Kierownika Zbytu i Magazynu aż do 2002 roku. 

 Niestety przedsiębiorstwo nie sprostało wyzwaniom i zostało poddane likwidacji syndyka.  W tym momencie Pan Zbigniew Szczęsny zakupił od skarbu Państwa przedsiębiorstwo, co doprowadziło do powstania Przedsiębiorstwa Zbych-Pol & Mobet Zbigniew Szczęsny. Następnie firma przekształciła się w spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością. Syndyk w trakcie swoich czynności, praktycznie zwolnił wszystkich pracowników. Została jedynie grupa około 30 osób, którą Pan Zbigniew przyjął do pracy, co pozwoliło nam kontynuować pracę bez przerwy. Automatycznie przenieśliśmy się z jednego pracodawcy do drugiego. 

Jak Pan ocenia to przejęcia w perspektywie tych wszystkich lat? 

– Od tego czasu nastąpił gwałtowny rozwój tego przedsiębiorstwa. Kiedy tutaj przyszedłem to faktycznie te wszystkie budynki i cała struktura była w ruinie. Gdy Pan Zbigniew Szczęsny przejął przedsiębiorstwo Mobet – od razu widzieliśmy, że coś się zaczyna zmieniać. Pierwsze do czego przystąpił to do remontu hali nr 3. Od tego w zasadzie rozpoczął.  

A jaka inwestycja zrobiła na Panu największe wrażenie? 

– Budowa jednej i drugiej hali, gruntowny remont zbrojarni, kiedyś to był taki „baraczek”. Powstały piękne hale. Rozbudowa warsztatu samochodowego, remont restauracji, budynków administracyjnych… Powiem tak: to jest nie do opisania to co jest teraz, a co było kiedyś, to jest nie do opisania. Jakby ktoś widział to, co było 30 lat temu, to by nie uwierzył, że coś takiego można zrobić. Jest naprawdę pięknie. Trzeba mieć do tego odwagę, trwało to parę lat, ale efekt jest piorunujący. 

To co było kiedyś, a co jest teraz to jest przepaść. Kiedyś stanowiska produkcyjne były na zewnątrz. Było ciężko. Latem było za gorąco, zimą za zimno. W tej chwili mamy dwie nowe hale produkcyjne. Nie chodzi więc tylko o większe możliwości w powstawaniu elementów – które faktycznie są – ale też o lepsze warunki pracy dla tych wszystkich ludzi.  

A jaką miałby Pan radę dla osób, które przychodzą dopiero do pracy w Zbych-Pol & Mobet? Co według Pana jest najtrudniejsze w początkach? 

– Przede wszystkim ta osoba, która przychodzi do pracy musi wiedzieć, że trzeba pracować. Trzeba traktować tą pracę jako coś ważnego w życiu. Zdarzało się, że ktoś przychodził do pracy i za chwilę odchodził, ale to wszystko jest w rękach osoby, jej nastawienia. Nie można bać się pracy.  

Ważne też, żeby atmosfera w pracy była przyjazna. W naszym dziale logistyki na pewno taka atmosfera jest, naprawdę się dobrze tutaj pracuje. Ten zespół jest wspaniały i da sobie radę beze mnie.  

Pamięta Pan swoje pierwsze dni pracy? 

– Pewnie, że pamiętam. To była zupełnie inna praca niż ta, którą wykonywałem wcześniej. Przedtem pracowałem w Pomimex-ie, jakiś czas jako mechanik maszyn rolniczych, potem poszedłem do wojska, a dalej pracowałem jako weryfikator maszyn rolniczych. Zupełnie była inna praca tutaj. Pomału koledzy mnie wciągnęli w tę pracę, była duża pomoc z ich strony, pomagał mi Wojciech [nazwisko znane redakcji] w tych początkach, wprowadził i też ś.p. Zbigniew G. [nazwisko znane redakcji].  

Na koniec chciałbym Pana zapytać o pewną ciekawostkę… Jak wyglądało z Pana pespektywy przejście z pracy „na papierach”, na pracę na komputerze? 

– Pracę na komputerze zacząłem w 1992 lub 1993 roku i to był drugi komputer w tym zakładzie, w dziale technicznym robili już wyliczenia, a drugi komputer otrzymał właśnie dział zbytu. Muszę Panu powiedzieć, że sam się uczyłem, programista oczywiście mi powiedział, ale to i tak trzeba było samemu opanować. Na drugi dzień już wpisywaliśmy WZ, ale to były takie komputery, że jak zamykałem miesiąc o godzinie 15:00 to o godzinie 22:00 jeszcze ten miesiąc się zamykał. To było wszystkie takie powolne, nie to co teraz. 

Będzie Panu tej pracy brakować?  

– Powiem szczerze, że jestem już trochę zmęczony. Ale pewnie po pół roku znów przyjdzie czas, że będzie czegoś w życiu brakować, właśnie tej pracy. Człowiek był związany z tym zakładem parę lat. W najbliższym czasie mam dużo pracy przede wszystkim w domu, czeka zaległy remont mieszkania. Ale też w końcu marzę by częściej móc sobie pójść do biblioteki i poczytać. Teraz będzie na to czas.  

Chciałbym bardzo podziękować za możliwość pracy przede wszystkim Panu Zbigniewowi Szczęsnemu. Pan Szczęsny jest specjalistą od spraw transportu i na początku potrzebował też pomocy, naszego doświadczenia. Dziękuję też tym wszystkim, z którymi pracowałem. Bez nich byłoby ciężko. Ostatnie lata kiedy przyszli nowi pracownicy to dostałem dużą pomoc. To też zasługa zarządu, dziękuje, że widzieli te potrzeby.