Przed Prezesurą poznała firmę od podszewki – rozmowa z Prezes Zarządu Zbych-Pol & Mobet Iwoną Szczęsną-Dymel

Zapraszamy do przeczytania wywiadu inaugurującego nowy cykl artykułów „Zbych-Pol & Mobet To Ludzie”. Raz na 2 tygodnie, w każdą środę będziemy publikować wywiady z naszymi pracownikami z różnych działów w firmie. W wywiadach postaramy się odpowiedzieć na najbardziej nurtujące pytanie dla potencjalnych kandydatów do pracy, czyli: jak się u nas pracuje? A na początek – rozmowa z Prezes Zarządu firmy Iwoną Szczęsną-Dymel, która zanim objęła stanowisko prezesa firmy, była już w niej obecna od 1998 roku.

 

Pracę rozpoczęła Pani jeszcze w czasach funkcjonowania firmy Zbych-Pol Zbigniew Szczęsny. Jak wyglądał Pani początek w firmie zarządzanej przez ojca?  

– Z firmą jestem związana od kiedy tylko pamiętam. Będąc jeszcze w liceum w każde wakacje pomagałam ojcu w prowadzonym biznesie, angażując się w różnorodne zadania, od prac porządkowych, po pomoc w dziale księgowości oraz spedycji.  Była to rola swoistego „pomagalnika”. Na stałe do zespołu dołączyłam 1 września 1998 roku. Po przejściu na etat, moje obowiązki zostały ściśle określone. Do moich głównych zadań należało rozliczanie kierowców, wystawienie faktur, prowadzenie magazynów oraz kadr. Z biegiem czasu, zaczęłam także zajmować się sprawami BHP oraz zostałam pełnomocnikiem SZJ. W 2008 roku zostałam prezesem firmy i jestem na tym stanowisku do dnia dzisiejszego.

Była więc Pani też w czasie połączenia firmy Zbych-Pol z przedsiębiorstwem Mobet. Jak Pani to wspomina? Mobet był wtedy w dość trudnej sytuacji finansowej. Ma Pani jakieś ciekawe wspomnienie związane z samym przejęciem?

– To prawda, początki nie były łatwe dla nikogo. Przystąpienie do przetargu stanowiło ogromne wyzwanie dla mnie, ponieważ otrzymałam zadanie przygotowania biznesplanu. Warto zaznaczyć, że w tamtym czasie nie miałam nawet pojęcia, z czego jest zrobiony beton (śmiech). Mimo trudności, udało mi się. Samo przejęcie firmy wymagało ogromnego nakładu energii. Praca w nowej branży, z nowymi ludźmi stanowiła ogromne wyzwanie.

Skąd w ogóle pomysł, aby dobrze prosperujące, znane w Polsce przedsiębiorstwo transportowe Zbych-Pol wchłonęło będący w trudnej sytuacji Mobet?

– To był wcześniej dobrze przemyślany i skonsultowany pomysł mojego ojca. Pomimo tego do końca nie było wiadomo czy jest to dobra decyzja. Przedsiębiorstwo Mobet było w stanie upadłości, jego sytuacja była naprawdę ciężka. Na szczęście nasza firma transportowa miała już renomę, świetnie prosperowała i to co zarabialiśmy było na początku pochłaniane przez Mobet. Jednak z biegiem czasu okazało się, że decyzja o zakupie Mobetu była strzałem w dziesiątkę gdyż stopniowo rozwijaliśmy się zyskując coraz lepszą pozycję na rynku.

Gdyby miała Pani powiedzieć – w jakim momencie dokładnie nastąpił tak dynamiczny rozwój Mobetu, a właściwie – przedsiębiorstwa Zbych-Pol & Mobet? Co było punktem zwrotnym w połączonej działalności firmy transportowej i przedsiębiorstwa zajmującego się prefabrykacją?

– Pierwszym naszym dużym kontraktem była dostawa obciążników na budowę jednego z odcinków rurociągu „Przyjaźń”. Byliśmy jedynym producentem obciążników i wykonywaliśmy również transport. Był to nasz pierwszy prestiżowy kontrakt, szczególnie na tamte czasy. To była końcówka 2003 roku.

Zanim rozpoczęliśmy ten wywiad, wspominała mi Pani, że dla Zbigniewa Szczęsnego w pierwszej kolejności liczyła się poprawa warunków socjalnych pracowników, dopiero później w planach było realizowanie dużych inwestycji związanych z produkcją.

– Tak, w przejętym przedsiębiorstwie warunki socjalne pozostawiały wiele do życzenia. Więc głównym priorytetem była ich poprawa. Zaczęliśmy więc od inwestycji w remont biur, szatni oraz łazienek pracowniczych. Trzeba było włożyć w to naprawdę dużo energii, ale chodziło o poprawę komfortu pracy.

Jak doszło później do przejęcia schedy w zarządzaniu po Zbigniewie Szczęsnym przez Panią, Krystiana Szczęsnego i Bogusława Szczęsnego?

– To był rok 2017. Wcześniej ojciec, dawał nam poczucie komfortu, podejmując wszystkie decyzje. Później sytuacja rodzinna zmusiła nas do założenia tych butów. Nie byliśmy jednak całkowicie nowi i nie zaczynaliśmy od zera, ponieważ każdy z nas rozpoczynał pracę od podstaw w tej firmie, co pozwoliło nam zgłębić wiedzę o niej. Było to dla nas na pewno wyzwanie, ale myślę, że poradziliśmy sobie. Do dziś jednak tata jest naszym głównym konsultantem, do którego zawsze możemy zwrócić się o opinię czy doradztwo.

Teraz zmieniając temat, zmierzając do sedna naszej rozmowy i tematów naszego cyklu wywiadów. W jaki sposób w tej chwili Zbych-Pol dba o swoich nowych pracowników?

– Oprócz warunków pracy, wprowadziliśmy szereg procedur, które mają na celu ułatwienie adaptacji nowych pracowników. Zależało nam aby nowi pracownicy nie mieli żadnych niejasności od samego początku. Zaczynając od prostych rzeczy, takich jak miejsce parkingowe czy korzystanie z ekspresu do kawy, aż po hierarchię w firmie i sposoby kontaktu w różnych sprawach. Te procedury ułatwiają adaptację nowych pracowników i mamy nadzieję, że pozwolą im poczuć się zaopiekowanymi przez nas.

A jakie Pani zdaniem cechy osobowościowe powinien mieć pracownik przychodzący do pracy w Zbych-Pol & Mobet. Pomijając już kwalifikacje czy wykształcenie.

– Wykształcenie często nie jest jedynym wyznacznikiem sukcesu. Mój tata nie ma dużego wykształceni a i tak osiągnął wiele w życiu, tworząc coś naprawdę wyjątkowego, praktycznie od zera. Jeśli chodzi o współpracę, uważam, że na pierwszym spotkaniu ważna jest wzajemna chemia. Osobiście preferuję skromnych i pracowitych ludzi, twardo stąpających po ziemi, które mają jasne oczekiwania odnośnie pracy. Ważne jest też, aby były to osoby wolne od konfliktów. W razie wątpliwości – pracownicy wiedzą, że zawsze mogą liczyć na moją pomoc. Nie jestem typem prezesa zamkniętego w swoim gabinecie. Drzwi mojego gabinetu są otwarte dla każdego.

A jak Pani widzi firmę za 5 lub 10 lat? To trochę takie typowe pytanie dla kandydata do pracy, czyli „gdzie widzisz siebie za 5 lat”.

– Na pewno kolejne lata nie będą łatwe, ale dalej będziemy stawiać na rozwój firmy i inwestycje w innowacyjne technologie. Chcemy przy tym wykorzystać wiedzę i doświadczenie uczelni i instytutów badawczych. Zwiększenie naszych możliwości dotyczących badań nad naszymi produktami i potencjalnymi nowymi produktami, nowymi mieszankami – jest dla nas priorytetem. Pomysłów jest naprawdę sporo.

Na koniec, już totalnie odrywając się od spraw zawodowych – co Pani lubi robić po pracy?

– Prywatnie spędzam dużo czasu z moimi dziećmi i mężem. Dużo czytam, słucham muzyki, a oprócz tego mam własny mały zwierzyniec składający się z psów, alpak, owiec i osiołka. Jeżeli ktoś mówi o alpakoterapii to całkowicie się z tym zgadzam. Obcowanie ze zwierzętami daje mi dużo spokoju. Uwielbiam też spacery po lesie, a mam to szczęście, że mam las bardzo blisko mojego domu.